Popularne tematy
#
Bonk Eco continues to show strength amid $USELESS rally
#
Pump.fun to raise $1B token sale, traders speculating on airdrop
#
Boop.Fun leading the way with a new launchpad on Solana.
Mieszkałem kiedyś w dzielnicy, gdzie każdy dom został przekształcony w mieszkanie, głównie dla pierwszej i drugiej generacji imigrantów. Mieszkaliśmy na poddaszu domu dzieciństwa mojej żony.
W każdym (wcześniej jednorodzinnym) domu mieszkało 15-30 osób.
Mieliśmy około 300 sąsiadów w tych 20 domach na naszej ulicy, a mimo że mieszkaliśmy tam przez 7 lat, ledwo kogoś znaliśmy.
Głównym powodem było to, że było to niezwykle wielokulturowe (nie tylko wielorasowe, ponieważ nawet różne rasy mogą dzielić podobną kulturę). Ludzie mówili w kreolskim, hiszpańskim, pendżabskim, rosyjskim, hindi, ukraińskim lub portugalskim. W rezultacie nikt nie komunikował się z ludźmi spoza swojej grupy etnicznej - albo dlatego, że nie mogli, albo dlatego, że istniała przepaść kulturowa między nimi i po prostu nie chcieli.
Nie mieliśmy żadnego poczucia wspólnoty, a zatem nie było miłości do dzielnicy. Ulice były zaśmiecone, muzyka regularnie grała do 1-2 w nocy na pełnym głosie, mój samochód został okradziony, a narzędzia mojego szwagra zostały skradzione. Policja regularnie odpowiadała na wezwania dotyczące przemocy domowej. To był bałagan.
Moja żona mówi, że zaledwie trzy dekady wcześniej były to same domy jednorodzinne. Jelenie wędrowały po ulicach, dzielnica była bogata w drzewa, a większość sąsiadów znała się po imieniu.
Jednak mieliśmy szczęście. Krypto pozwoliło mojej rodzinie się przeprowadzić. Teraz mieszkamy w cichej dzielnicy domów jednorodzinnych. Na mojej ulicy jest około 11 domów.
I mimo że jest tylko może pięćdziesiąt osób na mojej ulicy, poznałem prawie każdą rodzinę w ciągu ostatnich dwóch lat. Pomogli mi się przeprowadzić, znają moje dzieci po imieniu, byliśmy zapraszani na grillowanie, nasze dzieci bawią się razem. Jesteśmy wspólnotą.
Kiedy byłem młody, sprzedano mi kłamstwo, że wielokulturowość jest z natury dobra. Ale w praktyce czyni to wszystkich obcymi. Osłabia to tkankę społeczną wspólnot.
Mieszkałem w Arabii Saudyjskiej, gdzie sąsiedzi się znali i byli przyjaźni. Mieszkałem w Meksyku, gdzie sąsiedzi się znali i byli przyjaźni. To samo dotyczy większości świata. Wspólna kultura rodzi wspólne wartości, co prowadzi do zdrowej wspólnoty.
Ale Zachód został wyjątkowo oszukany. Niefortunną prawdą jest to, że wielokulturowość tworzy depresyjne, samotne, niekochane bloki ludzi, którzy są zmuszani do aspołecznego zachowania przez brak wspólnych wartości, kultury i celu.
Jednak pozostaję pełen nadziei. Wciąż możemy naprawić tę narrację, koncentrując się na jednorodności kulturowej. Niezależnie od rasy czy historii rodzinnej, jeśli promujemy ideę, że mamy narodową tożsamość, którą warto kochać i z którą warto się identyfikować, oraz normy kulturowe, które warto społecznie egzekwować i podtrzymywać, możemy jeszcze naprawić ten statek, zanim rozpadnie się na tysiąc nieznajomych i niekompatybilnych kawałków.
Ameryka może znów być czymś więcej niż tylko strefą ekonomiczną. Więcej niż tylko skorupą, która jest coraz bardziej opróżniana ze wszystkich swoich wartości przez skorumpowane interesy i rozczarowanych obywateli.
Może być zjednoczonym obywatelstwem, które ceni cnotę, piękno i prawdę, i które dostrzega te wartości w sobie nawzajem, i które stawia tę tożsamość ponad swoimi lojalnościami wobec obcych narodów, faktycznie asymilując się, z pragnieniem bycia częścią czegoś lepszego niż to, co zostawili.

Najlepsze
Ranking
Ulubione