Refleksja nad upadkiem lewicy, którego byliśmy świadkami w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, oraz co to oznacza dla coraz bardziej prawicowego pokolenia Z. Myślę, że to bardzo potężny symbol, gdy umierający reżim ucieka się do przemocy politycznej - sygnalizuje to, że są zdesperowani i wewnętrznie doszli do wniosku, że nie mogą wygrać wojny idei. Boomerzy mieli zamachy na JFK, RFK i Martina Luthera Kinga jako męczenników w swojej krucjacie na rzecz praw obywatelskich. To byli ich bohaterowie, a ich męczeństwo zainspirowało narrację pokoleniową. Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że morderstwa Iryny Zaruskiej i Charlie'ego Kirka - wraz z nieudanym zamachem na Donalda Trumpa i w zestawieniu z lionizacją Luigiego Mangione i George'a Floyda - będą służyć tej samej narracji pokoleniowej dla pokolenia Z. Zobaczą to jako dowód na to, że radykalny lewizm przegrał wojnę idei i pozostał mu tylko przemoc jako ostatnia, beznadziejna próba utrzymania władzy. Strzelanie do Charlie'ego, z wszystkich ludzi - człowieka, który poświęcił swoje krótkie życie na energiczną, pokojową debatę - nie mogłoby być bardziej wymownym symbolem moralnego upadku lewicy. Nie mają już nic. Ich narracja dobiegła końca. Wszystko, co im pozostało, to atakować rosnącą falę konserwatyzmu. Szczerze mam nadzieję, że żaden z zwolenników Charlie'ego nie odpowie przemocą. Charlie chciałby, aby ta wojna była toczona tak, jak ją toczył - poprzez miażdżenie niemoralnych i niezdrowych lewicowych idei w debacie.