Spędziłem cały weekend, kłócąc się z ludźmi, którzy naprawdę wierzą, że samolot - pełen ludzi - powinien mieć prawo rozbić się o górę z powodu tymczasowej awarii GPS. Ich logika była zasadniczo taka: „To są ryzyka związane z lataniem.” „Sami zdecydowali się wsiąść do samolotu.” „Powinni byli pojechać samochodem.” „Jeśli system nawigacyjny zawiedzie, cóż… takie jest życie.” A ja siedzę i myślę: Naprawdę bronimy świata, w którym awaria zewnętrzna oznacza, że setki pasażerów po prostu… umierają? Brak redundancji, brak zapasowych instrumentów, brak logiki zabezpieczeń? Po prostu fatalistyczne wzruszenie ramionami i „powinniście lepiej zarządzać swoim ryzykiem”? Ale hej - przynajmniej linie lotnicze nie zbankrutowały! Lotnictwo nie stało się bezpieczniejsze, ponieważ pasażerowie nauczyli się radzić sobie z uszkodzonymi systemami - stało się bezpieczniejsze, ponieważ systemy zostały zaktualizowane. Producenci samolotów nie czekali na nadzór rządowy, aby spróbować stworzyć bezpieczniejszy samolot. Nawet tak, wciąż istnieją realne ryzyka związane z lataniem. Wypadki się zdarzają. Lot w wiejskiej Alaskę z twoim kuzynem pilotem jest z natury bardziej ryzykowny niż lot z Delta. Chodzi o to, aby nie eliminować ryzyka całkowicie - to niemożliwe. Ludzie podejmują kalkulowane ryzyko każdego dnia swojego życia. Czasami płacą cenę za te ryzyka. Celem jest po prostu wyeliminowanie pojedynczych punktów awarii, które nigdy nie powinny istnieć w pierwszej kolejności - szczególnie w świecie, który twierdzi, że "decentralizacja" Jako budowniczowie, to powinno być naszą odpowiedzialnością. Jeśli cała twoja trasa lotu zależy od jednego zewnętrznego źródła, które nie ulega awarii, to nie jest decentralizacja. A ludzie mówiący „tak po prostu działa latanie” nie są stoicy; są historycznie analfabeci. Każda dojrzała branża na ziemi - lotnictwo, sieci energetyczne, rynki akcji, bankowość, opieka zdrowotna - wszystkie zbudowały prawdziwe zabezpieczenia po katastrofalnych awariach, a nie przed....